„BAJKA O JURNYM STAŚKU LEWAKU”

BAJKA O JURNYM STAŚKU LEWAKU”

To był maj i śmierdziało Saską kępą, od trzech godzin padał deszcz i panował już półmrok. Latarnie jak to latarnie – jedna się świeciła inna z kolei jakiś rok temu wydała ostatnie tchnienie, wiem bo często tędy przechodzę o tej porze. Mimo tego w tym mizernym świetle na ulicach było widać syf po ostatnim lewackim spędzie, który zakończył się zaledwie około godziny 17:00. Smród ubóstwa przy okazji niemiłosiernie drażnił nozdrza – taką to dzielnice wybrała ta hołota na swoją manifestację. Nieopodal w bramie przy ulicy Wiejskiej widać było zarys jakiejś nagiej postaci ale mimo tego nikt jakoś specjalnie z przechodniów nie reagował na to – czyżby przyzwyczajenie?

Postać ta wiła się w jakiś nietypowy sposób. Tak jakby doiła krowę, a od drugiej strony palcem wygrzebywała bitą śmietanę z rurki z kremem. Czy to jakaś forma samogwałtu? Taki swoisty gruppensex? Aż niedobrze się robi gdy o tym pomyślę. Jak można walić konia jedną ręką i grzebać sobie w dupie drugą? Nie mogąc na to patrzeć dłużej ani tego zaaprobować zbliżyłem się do bramy i tej popieprzonej karykatury człowieka – powoli aczkolwiek zdecydowanie. Nie wiedziałem co tak naprawdę tam zobaczę, a mój umysł podsuwał mi to coraz bardziej chore wyobrażenie tego co mnie tam zastanie.

Podchodząc coraz bliżej dało usłyszeć się sapanie i poczuć smród świeżego gówna. To chyba jakiś hodowca Coli – pomyślałem.

Ej zjebańcze! – krzyknąłem w jego stronę. Odpowiedział.

Jestem Stasiu. Stasiu lewak i robiem, robiem sobiem dobrzem mój mily książę.

O kurwa… – wykrztusiłem na głos.

Popierdoliło cię imbecylu? – zapytałem wciąż gwałcącego się Stanisława.

Jestem Stasiu, jesssteeeem Sta… – urwał w pół zdania.

Nie mogę tego tak zostawić, przecież to co on robi jest naprawdę chore. Myślę co zrobić, czy wyjebać mu w ten głupi lewacki pysk, czy może lepiej wezwać policję – wszak nie jestem covidiotą to i gumowych rękawiczek przy sobie nie noszę, a zarazić się czymś od tego parcha to nie sztuka. Postanowiłem jednak wziąć sprawy w swoje – nie dosłownie – ręce.

Nieopodal leżał kij od jakiegoś transparentu niesionego zapewne przez innego z tych degeneratów. Podniosłem go i zacząłem tykać go nim na wysokości klatki piersiowej, mówiąc jednocześnie – głupku przestań i zabieraj się stąd!

Ja, oh ja! – zaczął odkrzykiwać w moim kierunku Staś, przeszywając mnie jednocześnie na wskroś miłością buchającą z jego wytrzeszczonych od ciśnienia oczów.

No kurwa, jeszcze tego brakuje, żeby chuj miał dodatkową podnietę. – powiedziałem pod nosem do siebie. No ale pizduś ją jednak miał! Cholerny degenerat zachowywał się jak jakieś zwierze, to sapał, a to parskał jak koń i ciągle było słychać to przerażające chlupanie gdy szarżował palcem swój odbyt. W co ja kurwa wdepnąłem!

Przestań natychmiast powiedziałem! To jest chore i złe człowieku! – zwróciłem dosadnie jeszcze raz mu uwagę, zareagował.

Nie, nie… to ty jęsteś zły bo mie nie chcemsz pomóc. – odpowiedział szorstkim głosem, wciąż się brandzlując. W tym momencie mój penis, który był oczywiście cały czas w zwisie, skurczył się do rozmiarów trochę większej łechtaczki na samą myśl o pomocy mu.

Gdy zastanawiałem się jak to możliwe by penis stał się tak mały lewak Staś wyciągnął palec ze swojej dupy i zapakował go sobie prosto do nosogardzieli jakby robił wymaz na Srowid19. Zrzygałem się… i chyba zemdlałem.

Gdy podniosłem się z ziemi już świtało. Nerwowo sprawdziłem czy mam spodnie na sobie. Uffff… miałem! I dupa cała była! Rozejrzałem się powoli ale po dewiancie nie było już ani śladu prócz smrodu i resztek gówna na kostce brukowej. Dopiero po chwili zauważyłem, że widniał na murze napis napisany kałem: „Jam jęst jurny Staśko lewacz. Przybyłęm, wydumpczyłem i kał na chłodniku pozostawiłęm. Wspomnijcie mie radośnie gdy w nięgo wdępnieciem!”.

Pierdolony degenerat… nie mogłem w to uwierzyć! Po dziś dzień nie mogę Panie doktorze… – wykrztusiłem jeszcze czując smród gówna, mimo że wydarzyło się to już jakieś osiem lat temu.

Rozumiem – odrzekł doktor oddziału psychiatrycznego i dodał – Niestety takie przeżycia odciskają piętno na całe życie, najprawdopodobniej już nigdy stąd Pan nie wyjdzie ale otoczymy Cię drogi Panie Romanie specjalistyczną opieką. Niestety tylko tyle możemy dla Pana zrobić…

KONIEC

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

Pisanie bajek zdecydowanie mi nie wychodzi ale mimo to pomyślcie do czego to wszystko zmierza. Czy za 30–40 lat takie coś nie będzie normą? Przecież już doskonale widzicie po wielu przykładach co ci lewaccy degeneraci robią, słyszycie co mówią, macie jakieś wyobrażenie co myślą… kurwa myślą, dobre sobie! Zdaje sobie sprawę, że ta bajka brzmi jak chory żart zboczeńca… rozumiecie co chcę przez to powiedzieć?

W roku 2135 już dosyć podobne zachowania są normą, a ta lewacka choroba rozwija się w zastraszającym tempie. No cóż… nie zmarnujcie swojej teraźniejszości tak, jak my zmarnowaliśmy swoją przeszłość na zastanawianiu się co by można z tym zrobić ale działajcie już dzisiaj!

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

Opowiem wam jeszcze kawał, który wymyśliłem mając jakieś może trzynaście lat. Gotowi?

Wleciał ptaszek do gniazdka i go pokopało.

Grafika wyróżniająca wygenerowana przy użyciu Hotpot.

KOLEJNA CZĘŚĆ: JAK NABIJAMY SIĘ Z LEWAKÓW

0 0 głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadomienie o
guest

0 Komentarze
Najstarszy
Najnowszy Najwięcej głosów
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Będziemy wdzięczni za komentarzex