OPOWIEŚCI Z ŻYCIA WZIĘTE (CZĘŚĆ TRZECIA)

Nadszedł czas na ostatnią historię! Na pewno nurtuje was jedno: Czy te historie są prawdziwe?! – Tak, są! Nie są ani zmyślone, ani podkoloryzowane. Takich historii mam całą masę, ale postanowiłem opisać tylko te trzy. Nie wiem dlaczego ale wszelakiego rodzaju chory psychicznie element lgnie do mnie jak rzep do psiego ogona. Zwłaszcza ten płci „pięknej” – w cudzysłowie, bo nie wiem czy lewaczki można nazwać pięknymi. Być może lecą na mnie, a może widzą we mnie lekarstwo na swoje choroby, gdyż jestem w stu procentach normalnym hetero mężczyzną! To po prostu czuje się podświadomie. Jestem co prawda niski i brzydki – ale to ma małe znaczenie – wystarczy, że kobiety czują się przy mnie bezpiecznie. Jak to się mówi: „Każda zmora znajdzie swojego amatora.” A to, że nie potrafią normalnie zagadać, no to cóż zrobić… takie są po prostu lewaczki! Ale nie szukajmy już dziury w całym, ponieważ nadszedł czas by trochę się rozerwać przy kolejnej historii!

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

„BANKOMAT”

Mroźne styczniowe popołudnie, „spacerek” z pieskiem i totalny brak czasu – tak niewinnie to wszystko się zaczęło… Czasu miałem mało na tą eskapadę ponieważ musiałem odebrać dziecko sąsiadki z przedszkola, a w jej trakcie zadzwoniła jeszcze do mnie moja żona, żebym sprawdził czy przyszły już przelewy z Japonii (nie mamy żadnych aplikacji bankowych zainstalowanych na smartfonach, tak więc musimy sprawdzać takie rzeczy albo w banku albo w bankomacie). Pognałem w te pędy do najbliższego bankomatu… Przy bankomacie stała kobieta, a ja na równi dołączyłem do kolejki wraz z inną kobietą, z tym że ja zająłem miejsce zaraz za kobietą przy bankomacie, a tamta (chyba covidianka) stanęła ze sześć metrów dalej. Kobieta przy bankomacie strasznie się guzdrała, kartę wkładała przy mnie już piąty raz, nawet gdy bankomat pikał ta patrzyła się bezmyślnie na bok, zamiast zareagować. Zwróciłem grzecznie uwagę, że jeżeli chce piętnaście razy wkładać kartę do bankomatu, to niech przepuszcza innych po którymś razie. Nagle kobieta za mną wyleciała do mnie z pyskiem: „Ale o co Panu chodzi?! Jest Pan strasznie agresywny!”. No jebłem! Obróciłem się do niej mówiąc, że coś jej się chyba przesłyszało – drwiąc z jej głupoty przy tym. Ta wylatuje do mnie znowu z mordą, że mam jej mówić na Pani i zaczyna straszyć mnie przy tym swoim mężem. Ja na to jak na lato! Aż uśmiech pojawił mi się na twarzy… Oczywiście kobieta przy bankomacie nic nie pyskuje. Przeprasza i przepuszcza mnie, a ja jej dziękuje. Tamta dziwaczka–lewaczka nadal snuje jakąś gadkę pod nosem – to podnosząc ton, to śmiejąc się do siebie, raz po raz odpowiadając sobie samej na swój bełkot. Odszedłem śmiejąc się jej prosto w głupi ryj!

Osobiście uważam, że nieużywanie formy grzecznościowej jaką jest Pan/Pani nie jest oznaką chamstwa, złego wychowania, czy nawet braku szacunku. Rozmówca może o nią poprosić (nie zażądać jej!) ale druga strona nie jest zobligowana do tego by na taką prośbę przystać – nie jest to forma grzecznościowa prawnie nam nakazana.

Grafika wyróżniająca wygenerowana przy użyciu Hotpot.

KOLEJNA CZĘŚĆ: POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA

0 0 głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadomienie o
guest

0 Komentarze
Najstarszy
Najnowszy Najwięcej głosów
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Będziemy wdzięczni za komentarzex