Pozostał po Nim ślad…

Bernard Świerczyna przed egzekucją więziony był w podziemiach Bloku Śmierci w celi nr 28. Na trzy dni przed śmiercią, na jej drzwiach napisał ołówkiem: „Chciałem tylko być człowiekiem, nie bezduszną składnią cyfr. Byt swój z przyszłym związać wiekiem, dziejów przyszłych poznać szyfr. Zdradą przemoc mnie pojmała i zamknęła pośród krat, lecz honoru nie złamała, nawet go nie złamie kat”. Niżej napis w języku łacińskim, dosłownie przytoczony: „Quia pulchris est pro Patria mori”, data: 27 grudzień 1944 r. i podpis: Bernd. Świercz.

Bernard Świerczyna
Bernard Świerczyna

Dzieciństwo i młodość

Bernard Świerczyna urodził się 23 lutego 1914 r. w Chropaczowie koło Świętochłowic. Pochodził z rodziny o powstańczych tradycjach. Jego ojciec – Piotr Świerczyna – był uczestnikiem trzech powstań śląskich. W 1923 r. rodzina Świerczynów opuściła Chropaczów i przeniosła się do Mysłowic.

Bernard ukończył Państwowe Gimnazjum Męskie im. Tadeusza Kościuszki w Mysłowicach, uzyskując w 1935 r. świadectwo dojrzałości z wynikiem dobrym. Następnie został powołany na kurs podchorążych rezerwy 26. Dywizji Piechoty w Skierniewicach, który ukończył w czasie od 20 września 1935 r. do 30 maja 1936 r. Po przeniesieniu do rezerwy podjął pracę w Urzędzie Wojewódzkim Śląskim w Katowicach, studiując równocześnie zaocznie prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Wojna 1939 r., działalność w konspiracji i aresztowanie

Bernard Świerczyna jako podporucznik rezerwy został zmobilizowany 28 sierpnia w 1939 r. i brał udział w kampanii wrześniowej. Po jej zakończeniu powrócił do Mysłowic, gdzie mieszkała jego żona Adelajda, z którą zawarł związek małżeński tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Ponownie podjął pracę w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, lecz wkrótce aresztowano go i osadzono w obozie dla jeńców wojennych w Łambinowicach, skąd został zwolniony jako Ślązak 23 grudnia 1939 r. Obawiając się powtórnego aresztowania, wyjechał do Krakowa.

Jego znajomy z Mysłowic – Józef Szewczyk – tak relacjonował przebieg dalszych zdarzeń:

Bernard Świerczyna zamieszkał w Krakowie. Sądził, że tak będzie lepiej ze względu na własne bezpieczeństwo i panujący na Śląsku terror. Ale w Mysłowicach mieszkała nadal jego żona, która spodziewała się rozwiązania. Bernard chciał być przy niej w tym okresie, dlatego też musiał uzyskać od władz hitlerowskich oficjalne zezwolenie upoważniające do przekroczenia granicy Generalnej Guberni. W tym celu udał się w Krakowie do biura paszportowego, mieszczącego się w gmachu gestapo przy ul. Pomorskiej, w którym pracowała Maria Pozimska, dobra znajoma Bernarda. Oboje wychowywali się od dziecka w tym samym domu w Mysłowicach, nic więc dziwnego, że Bernard miał nadzieję na uzyskanie pomocy. Doznał zawodu i rozczarowania, a przebieg rozmowy w sposób niedwuznaczny udowodnił, kim była w rzeczywistości Maria Pozimska, która nie tylko odmówiła pomocy, ale i groziła, że on nigdy nie powróci do Mysłowic (…). Bernard wychodząc powiedział do Marii: Słuchaj Mitzi – tak zdrobniale zwracano się do Pozimskiej – wojna jeszcze się nie skończyła. I wyszedł. Po paru minutach podjechał samochód, z którego wyskoczyli gestapowcy i aresztowali Bernarda (…). Po tym wydarzeniu jego żona osobiście rozmawiała z Marią Pozimską w Krakowie, która najspokojniej w świecie powiedziała jej: Urodzisz syna, zastąpi ci Bernarda, ale Bernard już nigdy więcej do Mysłowic nie wróci.

Uwięzienie w KL Auschwitz i obozowa konspiracja

12 września 1940 r. urodził się syn Bernarda Świerczyny – Felicjan. On sam przebywał już w tym czasie w KL Auschwitz, gdzie osadzono go 18 lipca 1940 r. W obozie otrzymał numer 1393.

W lutym 1941 r. został utworzony w obozie oświęcimskim przez ppłk. Kazimierza Rawicza Związek Walki Zbrojnej (ZWZ). Jednym z członków kierownictwa nowo powstałej organizacji był Bernard Świerczyna. Rozpoczął on wkrótce aktywną działalność w konspiracji obozowej, która działała w szczególnie niebezpiecznych warunkach, znacznie trudniejszych niż na wolności.

W 1943 r. hitlerowcy przeprowadzili w obozie oświęcimskim szereg akcji skierowanych przeciwko konspiracji więźniów, w wyniku których zostało rozbite kierownictwo wojskowe ZWZ/AK. W zbiorowych egzekucjach zginęło kilkudziesięciu działaczy wojskowych i politycznych.

Krwawe represje stosowane przez władze SS nie osiągnęły jednak zamierzonego celu. Armia Krajowa nadal działało w obozie, a jej czołowym przywódcą stał się obecnie Bernard Świerczyna.

W 1944 r. myślano o wznieceniu w obozie ogólnego powstania, które miało doprowadzić do uwolnienia więźniów. Powołano w tym celu wspólną Radę Wojskową Oświęcim, składającą się przeważnie z oficerów różnych narodowości więzionych w KL Auschwitz. W jej skład wszedł Bernard Świerczyna i za jego pośrednictwem nawiązano kontakt z dowództwem Okręgu Śląskiego AK, informując w grypsach wysyłanych z obozu o nastrojach panujących wśród więźniów i załogi SS. W ten sposób, tworząc Radę Wojskową Oświęcim i nawiązując rozległy kontakt z przyobozowym ruchem oporu, chciano przeciwdziałać groźbie zagłady. Obawiano się bowiem, że esesmani z KL Auschwitz, pod wpływem wieści o wyzwoleniu obozu na Majdanku w lipcu 1944 r. będą chcieli zatrzeć ślady zbrodni i wymordują przed opuszczeniem obozu oświęcimskiego wszystkich więźniów oraz spowodują zniszczenie obiektów świadczących o jego istnieniu.

Działalność Rady Wojskowej Oświęcim niewątpliwie przyczyniła się do zaniechania przez załogę SS realizacji planów zagłady obozu. W tej działalności obozowego ruchu oporu wybitną rolę odegrał Bernard Świerczyna, o czym między innymi świadczą pisane jego ręką grypsy, przechowywane dzisiaj w Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.

Nieudana ucieczka w dniu 27 października 1944 r.

Dla Bernarda Świerczyny działalność ta zakończyła się tragicznie. W dniu 27 października 1944 r. zdecydował się on na udział w brawurowej i bardzo niebezpiecznej ucieczce. Uczestniczyło w niej pięciu członków organizacji ruchu oporu, a jej powodzenie i rozgłos miały świadczyć o sile obozowej konspiracji oraz wpłynąć ujemnie na nastroje wśród esesmańskiej załogi.

W plan ucieczki był wtajemniczony, obok zaufanego esesmana Franka – za dużą opłatą w złocie i dolarach – kierowca SS – Rottenführer Johann Roth. Bernard Świerczyna jako zatrudniony w „Bekleidungskammer”, gdzie sortowano odzież i bieliznę, często wyjeżdżał do pralni w Bielsku. Sądził, że po ukryciu się w wyjeżdżającym z obozu z brudną odzieżą samochodzie, łatwo będzie można odzyskać wolność.

O terminie ucieczki powiadomieni byli członkowie oddziału partyzanckiego AK „Sosienki”, którzy w podoświęcimskiej miejscowości Łęki-Zasole mieli przejąć uciekinierów.

Niestety przekupiony kierowca – wspomniany Johann Roth – okazał się zdrajcą. Prowadzony przez niego samochód z ukrytymi w jego wnętrzu uciekinierami zatrzymał się przed blokiem nr 11, zwanym Blokiem Śmierci. Aresztowani zażyli truciznę, w wyniku czego zmarli Polacy: Zbigniew Raynoch (nr 60746) i Czesław Duzel (3702). Natomiast Bernard Świerczyna wraz z Piotrem Piątym (nr 130380) i Austriakiem o nazwisku Ernst Burger (23850) zostali osadzeni w podziemiach tego bloku, gdzie wkrótce znaleźli się również dwaj inni Austriacy, więzieni w KL Auschwitz: Rudolf Friemel (25173) i Ludwig Vesely (38169). Zdrajca Roth oświadczył bowiem, że byli oni współorganizatorami ucieczki.

Natychmiast po jego zeznaniach esesmani przeprowadzili obławę w Łękach-Zasolu, w czasie której został zastrzelony Konstanty Jagiełło (4007), jeden z wcześniejszych uciekinierów z obozu, oczekujący jako partyzant w tym dniu na przejęcie zbiegów.

Aresztowano wówczas także Kazimierz Ptasińskiego, działacza przyobozowego ruchu oporu, któremu wkrótce udało się zbiec z miejskiego aresztu gestapo w Oświęcimiu. Kazimierz Ptasiński, ma obecnie 89 lat, mieszka w Libiążu.

Esesman Roth został w szczególny sposób wyróżniony za zdradę. Nagrodą była fotografia szefa WVHA (Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego), Oswalda Pohla, z jego własnoręczną dedykacją. Stanowiło to dowód, jak wielką wagę przywiązywało kierownictwo obozów koncentracyjnych do uniemożliwienia tej ucieczki.

Egzekucja w dniu 30 grudnia 1944 r.

Osadzonych w podziemiach Bloku Śmierci pięciu członków obozowej konspiracji, którzy w ciągu kilkutygodniowego śledztwa nikogo nie zdradzili i swoimi zeznaniami nie przyczynili się do dalszych aresztowań, powieszono po apelu wieczornym 30 grudnia 1944 r. na placu przed kuchnią obozową. Przed śmiercią wznosili oni okrzyki w języku niemieckim i polskim: „Precz z Hitlerem!”, „Dziś my, jutro wy!”, „Niech żyje Polska!”.

Straconych wówczas Bernard Świerczyna był jednym z twórców wojskowej organizacji konspiracyjnej wśród więźniów KL Auschwitz, najaktywniejszym jej działaczem oraz głównym łącznikiem między Radą Wojskową Oświęcim, a dowództwem Okręgu Śląskiego AK.

Pomieszczenie w bloku nr 27

Na terenie Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu w bloku nr 27 zachowany jest w stanie nienaruszonym wystrój małego pomieszczenia, w którym kiedyś Bernard Świerczyna przebywał jako więzień nr 1393, pełniąc funkcję pisarza drużyny roboczej „Bekleidungskammer”. Po wojnie umieszczono w nim tablicę pamiątkową wraz z jego zdjęciem.

Zginął w ostatniej egzekucji przeprowadzonej w obozie macierzystym w Oświęcimiu, gdy wolność była już tak blisko. W niecały miesiąc później, 27 stycznia 1945 r., oddziały Armii Czerwonej wyzwoliły KL Auschwitz.

Działając w konspiracji obozowej Bernard Świerczyna posługiwał się pseudonimami „Benek” i „Maks”. Po wojnie został odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, Śląskim Krzyżem Powstańczym i Krzyżem Oświęcimskim. Jego imię noszą dzisiaj ulice w Świętochłowicach i Mysłowicach oraz jedna ze szkół podstawowych w tym ostatnim mieście.

Bajka z KL Auschwitz

Pozostał po Nim, obok wspomnianego na początku tekstu napisu na drzwiach celi nr 28, jeszcze jedna niezwykła pamiątka w postaci ilustrowanej bajki, którą Bernard Świerczyna potajemnie wysłał z KL Auschwitz do Mysłowic swojemu kilkuletniemu synowi Felicjanowi.

Takich bajek więźniowie z obozu dla swoich dzieci wysłali kilka. Autorem lub tłumaczem większości tekstów tych bajek jest nieżyjący już Stanisław Bęć. Rysowaniem i kolorowaniem obrazków we wszystkich tych bajkach zajmowali się już inni więźniowie m.in. Jerzy Adam Brandhuber, który wiele lat po wojnie pracował jako kustosz w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.

Bernard Świerczyna wysłał swojemu synkowi „Bajkę o zajączku, lisie i kogutku”, której tłumaczenia z języka czeskiego dokonał wspomniany Stanisław Bęć przy pomocy więźniów czeskich. Treść bajki dotyczy kłopotów zajączka ze złym lisem, który podstępnie zajął jego dom. Wszyscy się go bali – psy, niedźwiedź i byk – i dopiero spryt koguta sprawił, że lis, by się ratować, musiał uciekać. Opisane w bajce perypetie zająca i konsekwencje złego zachowania lisa krótko i dosadnie określa jedno zdanie: „Tak to łotrom zwykle bywa, gdy cudzego się zachciewa”. Więźniowie odczytywali je jako zapowiedź wolności i zasłużonej kary dla ich katów.

Bernard Świerczyna, który już przed wojną dużo pisał i publikował na łamach czasopism wydawanych na Śląsku oraz był autorem słuchowisk radiowych, dodatkowo powyższą bajkę opatrzył dedykacją dla syna Felicjana, która warto przytoczyć w całości:

Tak zakończył dziadzio bajkę,
Nabijając zgasłą fajkę.
Ja zaś synu mój kochany –
Ojciec Twój, Tobie nieznany
Ku nauce i przestrodze
Dalej myśli puszczam wodze
Już minęły letnie skwary
I deszcz chłodny mży od czasu,
Az tu nagle niby czary
Chytry lis wypada z lasu.
W pierwszej chwili zdębiał zając,
Widząc śmiertelnego wroga,
Długo się nie namyślając
Uciekł, kędy w pola droga
Wiedzie. Lis zaś zły i głodny
Skoczył i zdusił koguta
Potem, jako władca godny
Bo mu pierś rozsadza buta
Objął domek w posiadanie.
Wiele wód wchłonęło morze,
Jak do dziś od tamtej pory.
Zając mieszka w polu, w borze
Wyrzucony z domku z kory.
Z tej bajki dla cię nauka,
Że kto tchórzem jest podszyty
I pomocy drugich szuka,
Zawsze będzie szatą kryty
Nędzy i żył bez imienia,
Lub z imieniem – zapomnienia –
Tobie – Felicjanie –
W dniu urodzin Twej Matki
Poświęca Ojciec

Wspomnianą bajkę wraz z przytoczona powyżej dedykacją udało mi się pozyskać dla Muzeum w grudniu 1996 r. od Felicjana Świerczyny, który obecnie mieszka w Mysłowicach.

W następnym roku „Bajka o zajączku, lisie i kogutku” została zaprezentowana w dużej sali kinowej Muzeum, w formie przedstawienia teatralnego, przygotowanego przez uczniów Szkoły Podstawowej w Rajsku, przebranych w stroje zwierząt występujących w tej bajce. To przedstawienie odbyło się podczas okolicznościowej uroczystości, zorganizowanej przy współpracy Muzeum przez Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem. Na sali jako widz był obecny Felicjan Świerczyna, któremu po raz pierwszy tą bajkę czytała matka Adelajda, po potajemnym otrzymaniu jej z obozu od ojca Bernarda, kiedy miał niespełna cztery lata.

Reprint tej bajki wraz z sześcioma innymi obozowymi bajkami wydało obecnie Muzeum Auschwitz-Birkenau pod tytułem „Bajki z Auschwitz”. Więcej na temat ich powstania można przeczytać w opracowaniu Jadwigi Kulaszy, zatytułowanym „O pisaniu i „wydawaniu” bajek w KL Auschwitz”, opublikowanym w „Zeszytach Oświęcimskich” nr 23 z 2002 r.

0 0 głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadomienie o
guest

0 Komentarze
Najstarszy
Najnowszy Najwięcej głosów
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Będziemy wdzięczni za komentarzex