Wbrew peanom wyznawców demokracji, wynik wyborów parlamentarnych w Polsce z 15 października 2023 r. sygnalizował upadek narodu polskiego. Nie chodzi nawet o to, jak procentowo wynik rozłożył się na korzyść tej czy innej partii, ale o to, co motywowało wyborców podczas podejmowania tej niezwykle ważnej decyzji.

Nie był to sprzeciw wobec reakcji sceny medialno-politycznej na pandemię koronawirusa. Nie był to sprzeciw wobec rozpadu spójności narodowej, wobec dezintegracji tożsamości polskiej czy wobec wypaczania polskiej młodzieży. Nie był to nawet sprzeciw wobec napędzania toczącego się konfliktu na Ukrainie.

Główną motywacją dla zdecydowanej większości wyborców było dojebać tym drugim.

Skutkiem tego był szokujący wynik. Prawo i Sprawiedliwość po ośmiu latach kontrowersyjnych rządów zdobyło najwięcej głosów. Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica uzyskały osobno mniej głosów, ale razem utworzyły koalicję rządzącą. Zaś Konfederacja uzyskała wynik grubo poniżej dwucyfrowych oczekiwań.

Co było przyczyną takiego rozczarowującego wyniku?

Dostrzec można to na przykładzie pewnego interesującego zdarzenia w Stanach Zjednoczonych.