Pranie kłamstwa na wizji – Komentarz do pierwszej debaty Trump-Biden

27 czerwca 2024 r. był punktem zwrotnym w toczącej się obecnie walce o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Joe Biden, dotychczasowy faworyt sceny medialno-politycznej, po 90 bolesnych minutach stał się największą przeszkodą na drodze do uratowania demokracji przed zakusami „opalonego szatana”. Szok był na tyle ogromny, że jedni zaczęli namawiać Bidena do ustąpienia, inni zaś modlą się przed jego każdym publicznym wystąpieniem, żeby tym razem nie strzelił sobie w stopę. Inaczej zastąpi go Kamala Harris.

Czy media rzeczywiście dopiero teraz odkryły, że z Bidenem naprawdę jest aż tak źle? Czy może jest w całej tej sytuacji coś więcej, o czym się nie mówi?

Pierwsza debata między Joe Bidenem a Donaldem Trumpem zapowiadała się zupełnie inaczej. Pomijając jej nietypowo wczesny termin, zwolennicy Trumpa zdecydowanie odradzali mu wzięcie w niej udziału. To pułapka, mówili. Nic na tym nie zyskasz, a jeszcze stracisz. Ustawią debatę tak, żeby wypadła dla Bidena możliwie najkorzystniej. Jednym z moderatorów będzie Jake Tapper (Trump zaczął mówić na niego „Fake” Tapper, czyli fałszywy), który kiedyś porównał ciebie do Hitlera.

Te zmartwienia były bezpodstawne. Donald Trump dobrze wie, że stąpanie po pewnym gruncie jest przyjemne, ale żeby w polityce coś osiągnąć, trzeba wejść na teren wroga. Na przestrzeni lat nabrał w tym sporego doświadczenia poprzez ciągłe konfrontacje z wrogimi mu dziennikarzami. Na szczególną uwagę zasługuje jego wizyta w stacji CNN z 10 maja 2023 r., gdy właśnie zaczęły gromadzić się nad jego głową czarne chmury związane z kolejnymi procesami, i to jeszcze tuż po nieprzychylnym dla niego wyroku w sprawie E. Jean Carroll. (Polecam tutaj swój obszerny artykuł na ten temat pt. „W jaskini lwa”.)

Wtedy również odradzano Trumpowi wzięcia udziału. A okazało się to być strzałem w dziesiątkę. Czemu więc debatowanie z Bidenem miało stanowić dla Trumpa jakiekolwiek zagrożenie?

Ta debata dała wszystkim do zrozumienia, i to już od pierwszych minut, że Joe Biden jest fizycznie i intelektualnie leciwy. Myli się, gubi się w swoich wypowiedziach, robi dziwaczne miny, w dodatku ma problem z samodzielnym pokonaniem niskiego stopnia. Nawet Tomasz Lis, najwybitniejszy polski dziennikarz, wielki znawca świata polityki i najwierniejszy fan Joe Bidena – nawet on przez chwilę zwątpił.

Na szczęście nazajutrz już mu się poprawiło.

Na duchu podniosła go poniższa energiczna wypowiedź Bidena. Dzień po debacie, w czasie wiecu w Karolinie Północnej mającego przypudrować tę niosącą się szerokim echem po świecie klapę, Biden przyznał bez ogródek, że ma już swoje lata. Nie mówi tak płynnie, jak kiedyś. Nie chodzi tak żwawo, jak za młodu. Podkreślił jednak, że umie wykonywać tę robotę. Nie tyle liczy się upadek, co umiejętność podniesienia się i walczenia dalej. Ta wypowiedź została tak ciepło przyjęta przez jego najwierniejszych kibiców, że obóz Bidena przerobił ją w spot kampanijny.

Tak wiele osób w polskich mediach chwyciło się tej brzytwy, że powstała kałuża krwi.

Lecz nie dało się zamieść debaty pod dywan. Dzień po dniu toczy się walka, na wizji i za kulisami, w kwestii tego, czy Biden powinien zostać kandydatem Partii Demokratów, czy też może powinien ustąpić miejsca komuś innemu. Jaki ostatecznie będzie tego rezultat, to się wkrótce okaże.

Ten cyrk wokół Bidena – przezabawny i zarazem frustrujący – przyćmiewa zupełnie inny problem.

To nie jest tak, że media nagle odkryły, że z Bidenem coś jest nie tak. Wiedziano o tym już w 2019 r. Jego słabe wystąpienia w czasie debat prawyborczych. Jego obraźliwe słowa kierowane do elektoratu uczęszczającego na jego wiece. Nawet jego, delikatnie mówiąc, niespójne wypowiedzi – to wszystko było widać jak na dłoni. Matt Orfalea przygotował długą kompilację wystąpień Bidena z lat 2019-2020, którą warto zobaczyć:

Przymykano na to wszystko oko, bo cel uświęcał środki. Biden był tak słabym kandydatem, że potrzebna była pandemia, wybory korespondencyjne, fala protestów Black Lives Matter i niepisana zmowa na linii media-politycy-służby wywiadowcze, aby zmaksymalizować szanse Bidena na zwycięstwo. Kombinacje w tym zakresie przekraczały najśmielsze pojęcie, a i tak w ostatniej chwili trzeba było uruchomić plan awaryjny w postaci wstrzymania liczenia głosów.

Zważywszy na te wszystkie okoliczności, naród amerykański nie był w stanie uwierzyć w niewiarygodną wygraną Bidena. Po dziś dzień przeróżni obywatele próbują dociec prawdy o tym, co zaszło w czasie tych kontrowersyjnych wyborów. Wykryto szereg nieprawidłowości stawiających pod znakiem zapytania wiarygodność wyborów w wielu stanach, jak choćby w stanie Michigan, Wisconsin, czy Georgia.

(Dla osób przekonanych, że zarzuty o sfałszowaniu wyborów to tylko urojenia rozczarowanego dyktatora, polecam tutaj mój artykuł „Tajemnica papierowej karty”. Omówiono w nim pokrętne wyjaśnienia przedstawicieli stanu Georgia i hrabstwa Fulton w reakcji na skargę SEB2023-025 – jeśli ta sygnatura nic Czytelnikowi nie mówi, jest to lektura obowiązkowa.)

Tym bardziej zatrważające jest to, jak wielką cenę zapłacono za umieszczenie Joe Bidena w Białym Domu. Śmierć milionów osób, zarówno z powodu pandemii, jak i z powodu konfliktu na Ukrainie. Widmo wejścia w bezpośredni konflikt zbrojny z Rosją zarysowuje się coraz wyraźniej. Nie mówiąc już o niezliczonych tragediach rodzinnych – bankructwa, rozwody, trwałe urazy. Prawdziwa skala konsekwencji nadal jest nieznana.

Osoby odpowiedzialne za obecny stan rzeczy mają naprawdę dużo na sumieniu. W 2020 r. zamordowano demokrację, żeby uratować ją przed drugą kadencją Donalda Trumpa. Teraz media próbują zataić to ogromne oszustwo poprzez przyznanie się do drobnego kłamstwa, że ojej, przez kilka ostatnich miesięcy dochodziły nas słuchy o złym stanie zdrowia Bidena. Niektórzy nawet już sięgają pamięcią do 2022 r., bo wtedy już widzieliśmy pierwsze oznaki, że z prezydentem jest coś nie tak. Będą mówić i robić wszystko, byle tylko szlachetne jelenie jak najdłużej nie powiązały tego, co się dzieje z tym, co działo się w roku 2020.

Na razie wychodzi im to całkiem dobrze.

Poza tym proszę nie dać się nabrać na tę narastającą falę paniki wokół kandydatury Joe Bidena. Nie po to sztab Bidena sam podjął decyzję o zorganizowaniu debaty prezydenckiej tak wcześnie, żeby następnie niechcący nadepnąć na widły i wywołać obecny galimatias.

Do myślenia powinien dać przykład Demokratki Dianne Feinstein. Ta weteranka amerykańskiej sceny politycznej w ostatnich tygodniach swojego życia nie była zdolna do normalnego funkcjonowania. Gdy wróciła do pracy po trzymiesięcznej nieobecności z powodów zdrowotnych, zdawała się nie pamiętać tego, czemu w ogóle nie było jej w pracy (nagranie). W trakcie posiedzenia doradca musiał jej podpowiadać, co właściwie ma robić w danym momencie. Nikt wtedy w Partii Demokratów nie wpadł na pomysł, żeby odsunąć ją władzy. Ostatni głos Feinstein oddała na kilka godzin przed śmiercią.

Dlatego też należy tę debatę interpretować inaczej. Zorganizowano ją właśnie po to, żeby dać wszystkim wyraźny sygnał do przestawienia wajchy. Nawet TVN przestał bronić Bidena tak uporczywie, a przecież wygładzali jego problemy bardziej niż nawet amerykańskie media (patrz „Cała prawda całą dobę, ale…”).

Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że Trump wpadł w pułapkę. Paradoksalnie uczestnictwo w tej debacie dało Demokratom możliwość uruchomienia całej tej medialnej machiny. Społeczeństwu można sprzedać każdą największą nawet bzdurę, jeśli tylko będzie wystarczająco dużo czasu na nabranie odpowiedniego rozpędu. Gdyby ten problem wystąpił na kilka tygodni przed wyborami, wtedy Demokraci znaleźliby się w potrzasku. A tak mają szerokie pole do manewru.

Należy pamiętać, że Trump cały czas jest postrzegany jako śmiertelne zagrożenie. Nawet gdyby Joe Biden leżał w łóżku szpitalnym, podczepiony do aparatury podtrzymującej życie, nie byłoby to problemem, gdyby tylko dało to cień szansy na zapobieżenie pomarańczowemu Armagedonowi.

Tak właśnie pierze się na oczach świata jedno z największych kłamstw współczesnej polityki.

***

Więcej na temat potknięć Trumpa w tej debacie powiedziałem w wywiadzie dla Centrum Edukacyjnego Polska z 14 lipca 2024 r.

0 0 głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadomienie o
guest

0 Komentarze
Najstarszy
Najnowszy Najwięcej głosów
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Będziemy wdzięczni za komentarzex